I. We are young.

Lato .
‘Czas nowych wyzwań ,szans i miłości ‘

Niemiłosierny upał. Dzień ,kiedy każdy rzuca wszystko i pędzi na plażę.
Tak i też jest.
Masa ludzi gromadzi się na ciepłym piasku. Wszędzie widać kolorowe parasole. Ocean bogaty jest w różnorodne materace, pontony, osoby pływające lub te próbujące to robić.
Trudno dopatrzyć się chociaż skrawka miejsca , na którym można byłoby rozłożyć ręcznik.
Zapewne sama pobiegłabym na plażę, ale nie dane mi to było.Mogłam się tylko przyglądać temu wszystkiemu zza przeszklonych drzwi w salonie.  Jak na razie miałam ‘chwilowy zakaz’ wychodzenia z domu, gdyż moja ukochana mama miała dla mnie jakąś bardzo ważną wiadomość, która nie mogłaby poczekać do wieczora.
Już to widzę.
Napawano chodziło o jakiś wyjazd.

Westchnęłam i rozejrzałam się po beżowym pomieszczeniu. Na jednej ze ścian znajdowały się trzy zdjęcia.

Na pierwszym ja , jako mała dziewczynka. Miałam wtedy z 5lat.
Drugie przedstawiało mnie, Julie i Jay’a siedzących na murku.
Na trzecie zdjęcia trudno buło mi patrzeć.
Byłam na nim ja, tata i mama. Uśmiechnięci staliśmy obok siebie. Fotografia zrobiona przed 3 laty. Wtedy jeszcze było dobrze.
I znów poczułam smutek.
Jakiś czas temu rodzice zaczęli się kłócić. Coraz częściej i częściej. Ciągle mieli do siebie o coś pretensje ,aż w końcu przestali wchodzić sobie w drogę. A wyglądało to tak, że tata zaczął pracę w Los Angeles i widywałam go raz na dwa miesiące. Mama-reporterka ,udzielała się społecznie.Cały czas biegała na jakieś bankiety, spotkania i oczywiście pracowała. Od niedawna zaczęła robić sobie wyjazdy w miejsce jak to ona mówi: ‘’podładować akumulatory’’.
Rozwód jest kwestią czasu.
Podniosłam się z białej sofy i podeszłam do szklanych drzwi.Założyłam ręce na piersi.
Dlaczego Julie musiała akurat dzisiaj wyjechać do jakiejś ciotki ?. Przynajmniej by mi teraz potowarzyszyła.


Odgłos odmykających się drzwi i stukot szpilek. Odwróciłam się i zobaczyłam moją rodzicielkę.
-Witaj, kochanie. Miło Cię widzieć.
Przewróciłam oczami.
-Co jest tak ważne ,że musiałam tu tyle czekać ?-zapytałam.
-A wiesz ..-przerwała i rozglądnęła się w poszukiwaniu jakiejś rzeczy.
-Tak ?-ponagliłam.
-Wyjeżdżam dzisiaj. Wracam za 4 dni.
-I nie mogłaś mi powiedzieć tego przez telefon ?-oburzyłam się i spojrzałam tęsknym wzrokiem w stronę oceanu.
-Nie. Chciałam Ci to przekazać osobiście.
-Wiesz ile czasu przez ciebie zmarnowałam ? Ile rzeczy mogłabym zrobić ? Przecież ty wyjeżdżasz z dwa razy w miesiącu, więc co to za nowość?!
-Dziecko, koniec rozmowy. Teraz już jesteś wolna.
-I bardzo dobrze.-odburknęłam i wyszłam z domu trzaskając drzwiami.

Czy wspomniałam ,że szybko się denerwuję ?

*
Szłam szybkim krokiem. Kierowałam się w stronę domu Jay’a.
Lubiłam tam przebywać. Czułam się tam nawet lepiej niż w domu. Kiedy coś się działo tak jak teraz np. mini kłótnia, to gdzie wędrowałam?
Tak, do domu mojego przyjaciela.
Tam mogłam się schować przed światem i wszystko przemyśleć,poukładać i się uspokoić !
Nie szłam długo. Ode mnie do Jay’a było zaledwie parę minut drogi. Weszłam do domu nie siląc się nawet aby zadzwonić dzwonkiem.
Usłyszałam ,że ktoś brzdęka na gitarze.
-Jones, od kiedy ty grasz ?-krzyknęłam wchodząc do pokoju, z którego wydobywały się dźwięki.
Jednak nie zobaczyłam osoby, której się spodziewałam. Moim oczom ukazał się jakiś nieznajomy chłopak.
Całkiem ciekawy chłopak.
-Hej-odezwał się.
-Cześć-odpowiedziałam zdezorientowana.
Odłożył gitarę i stanął przede mną.
-Jestem Max-uśmiechnął się.-Znajomy Jay’a.
-Ja jestem Effie.
-Jesteś pewnie dziewczyną Jones’a, zgadłem ?
-Nie-roześmiałam się-Przyjaciółką.
-Szczęściarz z niego.
Spuściłam wzrok.
-A co Cię sprowadza do Miami?- zapytałam, ponownie na niego spoglądając.
Wzruszył ramionami.
-Musiałem wyrwać się z Alabamy. Odreagować i złapać oddech.
-Ach ..-pokiwałam głową.-To wybrałeś najlepsze miejsce. Tu jest cudownie. Kocham to miasto. Dzi..- przerwałam, gdy dostrzegłam, że chłopak wbija we mnie intensywnie wzrok.
-Wybacz-zmieszałam się.-gadam jakieś głupstwa. Czasami tak mam.
-Weź przestań, rozumiem.
 

Bardzo dobrze się nam rozmawiało. Nawet nie zwróciłam uwagi,że gadamy już tyle czasu ani też po co tu tak właściwie przyszłam. Max okazał się fajnym chłopakiem. A najlepsze było to ,że mnie rozumiał. Czułam ,że możemy się zaprzyjaźnić

*
 
Właśnie opowiadałam mu pewną historię kiedy usłyszeliśmy krzyk.
-Grant , słychać Cię aż na dworze !
Po chwili do pokoju wszedł Jay.
-Widzę ,że się poznaliście-powiedział.
Uśmiechnęliśmy się obydwoje.
-Max zostanie u mnie na jakiś czas, więc nie możesz tu tak wpadać  jak cichociemna chyba ,że kręci Cię widok Campbella nagiego wychodzącego spod prysznica.
-Pff..- pokręciłam tylko głową.

I mimo niezbyt miłego początku, dzień jednak okazał się całkiem dobry.